czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 50.

Przepraszam, ale muszę to zrobić...

______________________
**Kilka dni później**
Ostatnio Arthur w ogóle się u nas nie pokazywał.
Może to dlatego, że Niall załatwił nam ochroniarzy.
Pewnie się boi.
Dziś muszę iść z Bellą do lekarza.
Mała się rozchorowała. Na dodatek musimy iść pieszo, bo Niall wziął swój samochód i pojechał na próbę, a mój jest w warsztacie.
Już o 11 przyszła Danielle i została z James'em, a ja wraz z Bellą poszłyśmy do przychodni.
Droga nie była zbyt długa, więc po 15 minutach byłyśmy na miejscu.
W przychodni nie było zbyt dużo osób i szybko załatwiłyśmy co miałyśmy załatwić.
Skoczyłyśmy jeszcze do apteki po lekarstwa, które lekarz przepisał Belli i wracałyśmy do domu.
Tym razem szłyśmy wolniej, bo Bella była zmęczona i chyba miała gorączkę.
Cały czas trzymałam ją za rękę. Chciałam dojść szybciej do domu, więc weszłyśmy w boczną uliczkę.
Niestety po chwili tego pożałowałam.
Za nami cały czas szedł jakiś facet. I to nie był ochroniarz.
Po chwili się zatrzymałyśmy. Z drugiej strony też ktoś stał.
Nagle jeden z nich wyciągnął pistolet. Chciałam zasłonić Bellę lecz to mi się nie udało.
Padł strzał i moja kochana córeczka leżała krwawiąc na ziemi.
Oni uciekli. Widziałam jego zadowoloną twarz.
Płakałam nad nią, ale zadzwoniłam na pogotowie.
Przyjechali dość szybko jak na nich.
Po chwili byliśmy w drodze do szpitala.
Lekarze zawieźli ją na blok operacyjny.
Nie wiedziałam co robić, więc zadzwoniłam do Niall'a.
Po 6 sygnałach odebrał.
-Hej kochanie. Co chcesz ? - zapytał.
-Przyjedź do szpitala... Szybko..
-Ale co się stało ? - w jego głosie usłyszałam strach.
-Oni... oni... Przyjedź... Szybko.. Błagam..
-Dobrze za chwilę jestem. W którym szpitalu jesteś ?
-W tym co zawsze. Blok operacyjny. Dziecięcy.
Rozłączyłam się i płacząc oparłam się o ścianę, po czym osunęłam się po niej na podłogę.
Musiałam jeszcze powiadomić Dan.
Miałam jednak nadzieję, że Niall o tym pomyślał.
Siedziałam tak chyba z 15 minut gdy nagle podszedł do mnie blondyn i mocno przytulił.
Nie pytał o nic. Ale musiałam mu powiedzieć.
-To była Arthur z jakimś kolegą... Oni ją postrzelili... Ja chciałam ją zasłonić... Ne zdążyłam... Przepraszam Cię.. - płakałam w rękaw jego kurtki.
-Ciii... Spokojnie. Nic się nie stało. Za chwilę będzie po wszystkim.

Kolejne pół godziny czekania dały mi wiele do myślenia.
Po chwili z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
Podszedł do nas i zaczął :
-Bardzo mi przykro... Niestety państwa córka nie przeżyła.
Po chwili odszedł, a ja stałam jak wryta.
Z moich oczu leciały łzy. Niall też płakał, ale mimo to nadal mnie przytulał.

_______________________________
Hej <3
Miało być tragicznie. Jest tragicznie.
Przepraszam, że ją uśmierciłam.
Niestety takie jest życie.
Ludzie odchodzą, a my nawet nie zdajemy sobie sprawy ile niektórzy dla nas znaczą.
Dowiadujemy się o tym dopiero gdy coś im grozi lub gdy umrą.
Co do rozdziału.. Bardzo mi się spodobał.
Nie chciałam tego robić, ale musiałam.
Podoba się Wam ?
Pisać dalszą część ?
; ) 

5 komentarzy:

  1. Oczywiście pisz dalej, czekam niecierpliwie na następne. Przykro, że mała nie żyje, ale masz rację: takie życie. Ludzie szybko odchodzą, wiem coś o tym. Niespodziewanie, prawda?
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie , pisz !!!... Rozdział był krótki ale fajny ... Czekam z niecierpliwością na następny ... ( Aneta )

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko !!! Boski!!! Zgadzam się z tb Anetko!!;>

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Jaki smutny. Jak tak mogłaś zrobić?! No wiesz co?! Jesteś brutalna! Zabić niewinne dziecko, ale i tak cię kocham XD
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Niesamowity jak zwykle *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Liebster Awards, więcej informacji na;
    http://we-are-just-puppets.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń